Recenzja gry PC

Hi-Fi Rush (2023)
John Johanas
Konrad Darocha

Hi-Fi (Rush) superstar, super hit

Nigdy nie zapomnę tego momentu, kiedy w latach szczenięcych kolega z klasy odpalił u siebie w mieszkaniu Dreamcasta i pokazał mi konsolowy świat. Z tego okresu zapamiętałem jeden szczególny tytuł
"Hi-Fi Rush" - pretendent do tytułu gry roku
Nigdy nie zapomnę tego momentu, kiedy w latach szczenięcych kolega z klasy odpalił u siebie w mieszkaniu Dreamcasta i pokazał mi konsolowy świat. Z tego okresu zapamiętałem jeden szczególny tytuł i myślę, że nie jestem w tym osamotniony – "Jet Set Radio". Już wtedy ta nietuzinkowa oprawa graficzna, rewelacyjna muzyka i rozgrywka wyróżniały się na tyle mocno, że dla "makaronika" z tą grą sprzedałbym nerkę. Ostatecznie jednak nie zostałem dawcą organów, a hit z konsoli Segi zszedł w mojej pamięci na dalszy plan. Dlaczego wspominam o nim teraz? Bo kiedy zobaczyłem zapowiedź "Hi-Fi Rush" od Tango Gameworks, wspomnienia te, niczym u krytyka z "Ratatouille'a", odżyły na nowo. 



Oprawa graficzna i audiowizualna to tylko dwa punkty wspólne z "Jet Set Radio". "Hi-Fi Rush" jest produkcją zupełnie inną i widać w niej inspiracje takimi grami jak "Elite Beat Agents", "Guitar Hero", "Devil May Cry" czy też "Lumines". Jeśli pomyślicie w tym momencie, że to dość dziwna mieszanka, to macie rację. I to chyba dzięki temu w nowy tytuł Tango gra się tak dobrze!



W "Hi-Fi Rush" wcielamy się w Chaia, rockowego zapaleńca, który w wyniku pomyłki szemranej korporacji kończy z odtwarzaczem muzycznym wlutowanym w serce. Od teraz, uznany za "defekt", musi mierzyć się z zastępami przeciwników – w dodatku w rytm, który wybija mu serce. "Musi to robić w rytm" to odrobinę lekkie nadużycie. Gra w żaden sposób nie karze nas za nietrzymanie taktu, ale sprawiedliwie obniża rangę na koniec każdej potyczki. System oceniania walki jest oparty na trzech składowych: punktach za kombinacje, trafianie w rytm i czas na ukończenie. Nie musicie natomiast posiadać szalonych umiejętności, żeby ukończyć tę grę – na standardowym poziomie trudności czeka na Was wyłącznie świetna zabawa i minimum frustracji



Warto tu wspomnieć o samej walce, która po raz pierwszy od dawna nie wywoływała u mnie poczucia, że już to gdzieś widziałem. Wrogowie do samego końca gry zaskakują i trudno tu mówić o powielaniu jednostek i ich recyklingu na późniejszych etapach. Wręcz przeciwnie – miałem wrażenie, że każdy kolejny poziom przynosił nowego przeciwnika, który owszem, mógł pojawić się później w zbiorowym starciu, ale dzięki wsparciu moich towarzyszy nie stanowił już takiego wyzwania. Na polu bitwy możemy przyzywać trzech sojuszników. Każdy z nich ma inną moc mającą inne zastosowanie. Peppermint, z którą w zasadzie zaczynamy przygodę, wraz ze swoim blasterem jest idealna do ściągania tarcz przeciwników. Jej zdolność, podobnie jak umiejętności pozostałej załogi (która pozostanie bezimienna, żeby uniknąć spoilerów) przydaje się również przy elementach platformowych, ale na szczęście nie jest to w żaden sposób wymuszone. Gdybym miał porównać rozgrywkę do konkretnego gatunku muzycznego, to pomimo tej całej mocnej oprawy, byłby to nie rock a właśnie jazz. Nie szarpiemy się z tym światem. Wręcz przeciwnie, delikatnie płyniemy i suniemy przez jego kolejne akcenty.



Rytm nie ogranicza się jednak do samej walki. W "Hi-Fi Rush" cały świat pulsuje, zachęcając nas do wykonywania dosłownie wszystkich akcji w takt. Najlepszym przykładem niech będzie zryw – bez wczuwania się będziemy w stanie zrobić jeden, natomiast trafiając za każdym razem w odpowiednie tempo, wykonamy nawet trzy jednocześnie. Podobnie jednak jak w przypadku walki, nie musicie tego robić non stop i przejmować się, że coś Wam się nie udaje. Tango stworzyło produkcję, która przenosi nas do prostszych czasów, kiedy to gry były czystą rozrywką i muszę przyznać, że ten ich wehikuł czasu działa bez zarzutu.



Twórcom udała się jeszcze jedna bardzo ważna rzecz – sprawili, że bohaterowie dają się lubić i nie są nam obojętni. To nie lada sztuka, biorąc pod uwagę ich ograniczony czas na ekranie oraz fakt, że produkcję można przejść w jakieś 10 godzin. Mimo to po zobaczeniu napisów końcowych i odblokowaniu kolejnych aktywności dalej czuję potrzebę zwiedzania tego świata. Liczę się z tym, że ten wybitnie dobry humor płynący z dialogów, który towarzyszył mi przez całą grę, pewnie jest w tej dodatkowej zawartości mocno okrojony, ale raz się żyje – Chai i jego ekipa otwierają nie tylko mocno rok dla Xboxa, ale i dla całej branży. "Hi-Fi Rush" to tytuł z prostym i przystępnym morałem, który mogę z czystym sumieniem polecić każdemu. Prawdziwa rockowa rozwałka bez trzymanki!
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones